wtorek, 19 lutego 2013

Przedwieczne macki wkraczają do komiksu

Artykuł bierze udział w konkursie (Akcji):

Praktycznie każdy szanujący się wielbiciel horroru zna twórczość H.P. Lovecrafta – mistrza grozy i jednego z prekursorów science fiction. Człowieka będącego, po dziś dzień, inspiracją dla wielu autorów oraz producentów. Oczywiście znajdą się też osoby twierdzące, że nigdy nie zetknęły się z historiami, które opisał Lovecraft i owszem, mogą mieć rację. Piszę, że mogą, ponieważ istnieje spore prawdopodobieństwo, że już mieli do czynienia z pomysłami wymyślonymi przez wspomnianego autora, lecz o tym nie wiedzą… Po prostu nikt ich nie uświadomił w tej materii.

Niestety wielu czytelników nie zdaje sobie sprawy z faktu, że twórczość Lovecrafta emanuje z przeróżnych dzieł. Wystarczy wspomnieć, że nawiązania do mitologii Howarda znajdziemy w wielu filmach czy też grach. Oczywiście są jeszcze komiksy, i to właśnie o nich chciałbym Wam opowiedzieć.

H.P. Lovecraft, czy też Samotnik z Providence, jak niektórzy lubią go nazywać, w swoich książkach stworzył niezwykle bogatą mitologię, gdzie główny fundament stanowi panteon przerażających, kosmicznych bóstw. Na ich czele stoi wielki przedwieczny – Cthulhu, który według starodawnych zapisków leży uśpiony gdzieś na dnie oceanu. Jego przebudzenie oznacza początek końca świata… Powyższy pomysł, umiejętnie spowity otoczką grozy i tajemniczości, stwarzaja niesamowite wrażenie. Same założenia koncepcyjne mają tak wielki potencjał, iż wielu wydawców znalazło sposób na przeniesienie wymyślonych na kartach powieści wierzeń na całkowicie inne nośniki. Ich pomysł okazał się niezwykle prosty – polegał na stworzeniu komiksu czerpiącego (w mniejszym bądź większym stopniu) z prozy Samotnika. Sama realizacja projektu nie była trudnym przedsięwzięciem, ponieważ połowę pracy twórcy mieli już za sobą, w końcu bohaterowie, bóstwa, artefakty i tym podobne kurioza zostały wymyślone i dokładnie opisane przez samego Mistrza. Gotowe idee wystarczyło przenieść do kolorowych lub czarno białych ramek, dołożyć dymki i opowieść graficzna gotowa.



Komiksy inspirowane mitami, które traktują o kosmicznym panteonie, można podzielić na dwa rodzaje. Pierwszym z nich jest adaptacja powieści Lovecrafta. Natomiast drugi to twory stanowiące odrębne historie, wykorzystujące poszczególne pomysły Howarda, a niektóre z nich wprowadzają nawet postać autora do przedstawianej historii.

Pierwszym wydawnictwem, które zdecydowało się poskromić Cthulową grozę i przenieść ją do komiksu było Entertaining Comics. Zdarzenie owo miało miejsce w maju 1950 r. Wtedy to nakładem EC ukazał się premierowy numer antologii komiksu (dwumiesięcznik) „Weird Science #13”. Wydawca zdecydował, że pierwsza historia czerpiąca z bogactwa świata Lovecrafta powinna kojarzyć się jednoznacznie z dziełami Mistrza. Dlatego też w numerze startowym twórcy pomysłu zamieścili komiks zatytułowany Experiment... in Death, który okazał się udaną adaptacją przygód Herberta Westa (Reaminator). Jak się później okazało strzał był skuteczny, ponieważ w kolejnych antologiach również pojawiają się opowieści bazujące na bogatym dorobku Samotnika.

W lipcowym numerze „Weird Science” został umieszczony komiks zatytułowany The Black Arts, w którym trzon fabularny krąży wokół, dobrze wszystkim znanego, Necromonicomu – czarnej księgi oprawionej w ludzką skórę, zawierającej opisy demonicznych rytuałów. Wyraźnie widać, że tym razem mamy do czynienia nie z adaptacją, lecz z luźnym nawiązaniem. Czyżby wydawca zrezygnował z obrazowanie książek? Nic bardziej mylnego. Tego samego roku w „Vault of horror #16” pojawił się Fitting Punishment, historia powstała na podstawie opowiadania In the Vault.

Rok 1951 okazał się uboższy, jeżeli chodzi o wydawanie Cthulowych komiksów. EC zaprezentowało czytelnikom tylko jedną historię, bazującą na tekście Cool Air, zatytułowaną Baby It's Cold Inside. Wielbiciele gatunku mogli się z nią zapoznać w „Vault of horror #17”.

Co było potem? Długo, długo nic… Fani mrocznej mitologii musieli czekać aż dwa lata na ukazanie się kolejnego komiksu. Trochę to trwało, lecz w końcu nastał rok 1953, który okazał się szczęśliwy dla czytelników. Entuzjaści Wielkich Przedwiecznych w końcu doczekali się swoich pięciu minut, bo oto w „Vault of horror #30” znaleźli komiks zatytułowany Who Doughnut?. Cóż jest w nim takiego niezwykłego? Sam fakt, że nareszcie pojawia się Wielki Cthulhu. Fani byli uszczęśliwieni, wydawnictwo wręcz przeciwnie, gdyż stare zapiski okazały się prawdą. EC zbudziło Cthulhu i świat się skończył… Entertainming Comics oficjalnie przestało istnieć. Przerażeni Cthulomaniacy obawiali się, że wraz z upadkiem wydawnictwa, skończą się lovecraftowskie komiksy. Niestety lęki okazały się w pełni uzasadnione.

Od 1953 r. komiksowy rynek zalewało mnóstwo różnych produkcji, jednak przez długie lata nikt nie zdecydował się na wskrzeszenie panteonu kosmicznych bóstw. Taki stan rzeczy utrzymywał się przez blisko piętnaście lat. Co prawda w 1966 r. ukazał się komiks pt.: Die, monster Die!, który okazał się adaptacją filmu powstałego na bazie opowiadania The Colour Out of Space. Celowo ominąłem tę pozycję, ponieważ nie jest ona bezpośrednim przeniesieniem pierwowzoru.

Wielbiciele subtelnej grozy, wykreowanej przez Samotnika, w końcu doczekali się kolejnych, przerażających adaptacji. Tak oto w 1968 r. wydawca „Warren Magazine” postanowił zaadaptować, na potrzeby noweli graficznej, opowiadanie pt.: The Rats in the Walls. Niestety, wydawnictwo poprzestało tylko na tym jednym tytule. Można śmiało stwierdzić, że oddało pałeczkę konkurencji.

Przejął ją pewien potentat rynkowy, który powoli zaczynał piąć się w górę. Mowa tu o Marvel Comics. Właśnie to wydawnictwo w latach 1970 – 1973 wypuściło sześć krótkich historii ściśle korelujących z interesującym nas tematem.

Przygoda Marvela z Lovecraftem rozpoczęła się wraz z wydaniem trzynastego numeru czasopisma „Tower of Shadows” (1970 r.). Na pierwszy ogień poszło opowiadanie pt.: The Terible Old Man, które zostało zaadaptowane na komiks o tym samym tytule. Tego samego roku MC zaskoczyło kolejną pozycją, tym razem umieszczoną w „Chamber of darkness #5” i nazwaną The Music From Beyond. W rzeczywistości znów otrzymujemy adaptację, tym razem opowiadania The Music of Erich Zann.

Rok później w dziewiątym numerze „Tower of Shadows”(1971 r.) fani mogli się zapoznać z fascynującą historią zatytułowaną tak samo, jak papierowy pierwowzór, mianowicie Pickman's Model.

Rok 1973 był jednym z lepszych, zważywszy na ilość lovecraftowskich publikacji oddanych przez Marvel Comics w ręce czytelników. Pojawiły się wtedy bowiem aż trzy tytuły bardzo dokładnie odzwierciadlające bazowe opowiadania. Wszystkie ukazały się się w kolejnych numerach „Journey into mystery”, począwszy od ostatniego, w którym znaleźć można było komiks pt.: The Shambler from the Stars. Natomiast numer czwarty i piąty kolejno prezentowały The Haunter of the Dark i The Shadow from the Steeple.

W tak zwanym międzyczasie wydawnictwo Last Gasp, Eco-Funnies, pragnąc uczcić dorobek Mistrza Grozy (oraz Augusta Derleth’a), poświęciło czwarty numer swego magazynu „Skull” (1972 r.) i zamieściło w nim komiksy dedykowane pamięci wspomnianych autorów. Dodatkowo w „Skull #5” można było znaleźć historię zatytułowaną The Rats in the Walls (jest to druga adaptacja opowiadania o tym samym tytule).

Wraz z nadejściem 1979 roku wydawca Heavy Metal postanawił zrobić coś, na co nie odważyli się jego poprzednicy. Można powiedzieć, że ten rok na długo zapadł w pamięci każdego, kto choć trochę interesował się komiksem i literaturą grozy. Dzięki świetnemu pomysłowi wydawcy światło dzienne ujrzał magazyn „Hevy Metal #6”, który w całości został poświęcony twórczości Lovecrafta. Była to pierwsza publikacja tego typu. Muszę jeszcze dodać, że ten rok okazał się wyjątkowy nie tylko z powodu specjalnego numeru HV, lecz również dlatego, iż wydawnictwo Warren Magazine po jedenastu latach przerwy opublikowało kolejny komiks bazujący na twórczości Samotnika z Providence. Umieściło go w czasopiśmie „Creep” pod nazwą Cool Air (druga adaptacja opowiadania o tym samym tytule).

W roku 1984 nastąpił krok milowy w świecie komiksu. Wydawnictwo New Media wypuściło na rynek tomik Fantasy Empire Presents H.P. Lovecraft i umieściło w nim dwie historie wzorowane na krótkich opowieściach twórcy Cthuhlu. Były nimi: The Festival i The Hound.

Tak oto z rozmachem wkroczyliśmy w lata dziewięćdziesiąte. Trzeba przyznać, że ten czas był przychylny pewnym odważnym decyzjom. Kiedyś niektórzy uważali, że poświęcenie całego numeru „Hevy Metal” twórczości Lovecrafta jest dość ryzykownym posunięciem. Jak w takim razie określiliby sytuację, która miała miejsce po 1990 r.? Otóż trzy niezależne wydawnictwa wypuściły wtedy serie komiksów związanych tylko i wyłącznie z H.P. Lovecraftem. Do wspomnianych wydawnictw należały Adventure Comics (1991 – 1992), Millenium (1991 – 1994) oraz Caliber Comics/Tome Press (1993 -1998). Pierwsze z nich wydało dwie serie: H.P. Lovecraft, the master of horror ( 1991 – 1992) – jest to dosyć krótki cykl stworzony z czterech adaptacji opowiadań (The Lurking Fear, Beyond the Wall of Sleep, The Tomb, The Alchemist), a także Re - Animator (1991 -1992) zawierający siedem komiksowych historii luźno nawiązujących do opowiadania Herbert West, Re-Animator. Natomiast wydawnictwo Millenium zaproponowało czytelnikom cykl zatytułowany H. P. Lovecraft’s Cthulhu (1991 – 1994), na który składało się sześć numerów magazynu, chociaż tak naprawdę ma się do czynienia z dwoma zaadoptowanymi historiami. Numery od jeden do trzy tworzą opowieść pt. The Whisperer in Darkness, pozostałe – The Festival. Trzeba przyznać, że Millenium zafundowało produkt doskonały – niby dwie historie podzielone na części, ale mimo wszystko są to prawdziwe perełki.

Ostatni wydawca z pośród wymienionej trójki próbował przyciągnąć czytelników serią zatytułowaną Worlds of H.P. Lovecraft (1993-1998). W przeciągu pięciu lat wyszło dziesięć części omawianego cyklu. Każda gazetka (z wyjątkiem pierwszych dwóch numerów, gdzie historię Dagon podzielili na części) była poświęcona jednemu opowiadaniu Howarda. Czego więc możemy się spodziewać po „Świecie H.P. Lovecrafta”? Dziewięciu nierównych adaptacji (jedne są słabsze, inne mocniejsze). Twórcy zdecydowali się przerysować następujące tytuły: Dagon, Arthur Jermyn, The Music of Erich Zann, The Picture in the House, The Statement of Randolph Carter, The Alchemist, The Lurking Fear, The Tomb, Beyond the Walls of Sleep.

Cofnijmy się jeszcze do roku 1994. Nie każdy o tym wie, ale to właśnie wtedy powstał komiks dość ściśle związany z cthtulową mitologią. Niby nie ma w tym nic dziwnego, w końcu przedstawiłem już wiele nowelek graficznych, czerpiących garściami z lovecratowskiego bogactwa. Jest jednak coś, co wyróżnia ten tytuł od pozostałych. Co? Główny bohater. Jest nim bowiem… Batman. Wydawnictwo DC comics wykreowało postać Batmana w świecie przepełnionym magią przedwiecznych i mrocznych rytuałów. Komiks został zatytułowany Batman: Sanctum. Warto po niego sięgnąć, ponieważ dzieło to jest pełne rarytasów związanych z twórczością Lovecrafta.

Myślicie pewnie, że wszystkie komiksy bazujące na pomysłach Samotnika przepełnione są grozą, potworami i całym złem wszechświata? Otóż nie… Wszystko za sprawą wydawnictwa Caliber Comics, które zainwestowało w serię erotyczną zatytułowaną Lori Lovecraft. Może nie jest ona za długie (tylko cztery numery), lecz niezwykle miła dla oka. Cykl z Lori był wydawany w latach 1997 – 1999. Opowiada on o perypetiach tytułowej Lori (niektórzy twierdzą, że mamy do czynienia z wnuczką Lovecrafta), która pragnie zostać gwiazdką filmową. Czy jej się to uda? O ile nie uważacie tej pozycji za profanację cthulowych pomysłów, sprawdźcie sami. Nie muszę dodawać, że ta publikacja jest bardzo luźnym nawiązaniem do książkowej bazy.

W roku 1997 Dark Horse Comics stworzył skromną antologię, której głównym bohaterem był dobrze wszystkim znany – Maska. Zbiorek Mask: Virtual surreality zawiera krótką nowelę zatytułowaną Gug Soth-Yog Sugoth. Znajdziemy w niej wymyślonego przez Lovecrafta Yog-Sothoth'a – jedno z kosmicznych bóstw.

Jak zapewne zauważyliście komiksy podpierające się dziełami Mistrza zdominowały amerykańskie wydawnictwa. Należy jednak pamiętać, że nie tylko amerykanie zdecydowali się na tego typu eksperyment. Hiszpański wydawca Albin Michel, w latach 1998 – 2003, wypuścił trzy osiemdziesięciostronicowe tomiki, stanowiące luźną adaptację opowiadań Samotnika. Poszczególne numery, począwszy od pierwszego, to: Le grimoire audit (1998 r.), Le manuscrit oublié (2000 r.), La couleur tombée du ciel (2003 r.).

Rok 2000 okazało się krokiem milowym dla fanów komiksu. Właśnie wtedy po raz pierwszy mamy do czynienia z adaptacją opowiadania, znanego przez większość fanów horroru. Chodzi mi oczywiście o Call of Cthulu. Wydawnictwem, które stworzyło ten komiks było Cros Plains Comics. Specjalizowało się ono w adaptacjach powieści Roberta E.Howarda. Tylko raz, ku radości czytelników, odstąpiło od tej tradycji i wypuściło na rynek H.P. Lovecraft’s the call of thulhu – komiks, muszę przyznać, jest dość niezły.

Dwa lata później wielbiciele nowelek graficznych dostali w swoje ręce dzieło niezwykłe, bo aż stuczterdziestoczterostronicowe i, w dodatku, w całości poświęcone Howardowi. To cudeńko nosi nazwę Graphic classics: H.P. Lovecraft (2002 r.), a wydała je Eureka Productions. W środku znajdziemy, między innymi, wiele ciekawych adaptacji i komiksową biografię Mistrza.

W roku 2003 Dark Horse Comics wydał komiks zatytułowany Fort: Prophrt of the unexplained. Niezwykłym jest fakt, że jedna z postaci, która próbuje rozwikłać pewne dziwne zjawiska, to sam H.P. Lovecraft. Już z racji tego warto zapoznać się z tą pozycją i jej następczyniami.

Samotnik z Providence pokazuje się w kilku kolejnych tytułach: Necronatus (2000 AD Comics, 2003 r.) i Past Imperfect: The Great War (2000 AD Comics, 2003 r. w magazynie: „2000 AD Prog 1361”). Następna hiszpańska produkcja jest prawdopodobnie najlepszym komiksem opartym na dziełach Mistrza, z jakim miałem do czynienia. Wydawca Rackham stworzył czarnobiały komiks (w twardej oprawie) zatytułowany Les mythes de Cthulhu. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że jego twórcy podczas adaptacji dzieł Lovecrafta, nie zmienili praktycznie nic! Wszystko było dokładnie takie samo jak w książkach. Właśnie dlatego wielu fanów dowcipnie opowiada, że sam Lovecraft pracował nad scenariuszem komiksu. Wyobraźcie sobie teraz opowieść, w której głównym bohaterem jest młody Samotnik z Providence. Dodajmy do tego, że wchodzi on w posiadanie niezwykłej księgi zwanej Necromonicom. Brzmi interesująco? W takim razie musicie sięgnąć po komiks Lovecraft wydany w 2004 r. nakładem DC Vertigo. Tym bardziej go polecam, gdyż został on przetłumaczony na język polski.

Army of darkness vs. Reanimator jest kolejnym komiksem, który warto umieścić w tym przeglądzie. Został wydany przez Dynamite Entertainment w 2005 r. Znajdujemy w nim dwa główne nawiązania do prozy Samotnika. Są nimi postać Herberte Wesa oraz miejsce zwane Arkham. Fani musieli poczekać rok, by móc sięgnąć po ciekawą pozycję zatytułowaną Cthulhu Tales. Jest to króciutki komiks (czterdzieści sześć stron), który zawiera w sobie kilka klimatycznych nowelek bogato czerpiących z mitologii przedwiecznych. Głównym powiązaniem jest Wielki Cthulhu. Wydawca tego ciekawego dzieła (Boom! Studios) nie kazał wielbicielom długo czekać na kontynuację Cthulowych opowieści. W 2007 roku pojawia się bowiem kolejny tomik całkiem nowych historii. Szkoda tylko, że jest znów tak krótki…

Kilka miesięcy później wspomniane powyżej Dynamite Entertainment wypuszcza na rynek kontynuację Cthulhu Tales: Tainted. Rok później ukazała się ostatnia (jak do tej pory) część nowelek o Wielkim Przedwiecznym, która jest tak samo dobra jak poprzednie. Jedyną wadę tego komiksu może stanowić objętość. Wynosi ona bowiem tylko dwadzieścia cztery strony… Muszę w tym miejscu wspomnieć o tym, że Boom Studios ma na swoim koncie także inny cykl równie mocno zahaczający o mitologię kosmicznych bóstw. Jest nim Fall of Cthulhu (dotychczas wyszło pięć numerów).

Na sam koniec przedstawię Wam jeszcze dwa cykle, które zostały zainspirowany dziełami H.P. Lovecrafta. Pierwszy z nich (RORK) powstawał w latach 1984 -1993, jego wydawcą był Le Lombard. Historia opowiedziana w kolejnych numerach przedstawia przygody detektywa Rorka specjalizującego się w wyjaśnianiu tajemniczych zjawisk. Pojawia się wszędzie tam, gdzie ma się wydarzyć coś złego i groźnego. Nasz detektyw musi sobie poradzić, między innymi, z tajemniczymi istotami mieszkającymi w głębinach oceanu, znikającymi domami oraz dziwną kosmiczną plamą przypominającą Kolor z przestworzy (jedno z bóstw Lovecraftowskiego panteonu).

Drugą ciekawą serią, o której słyszał praktycznie każdy, jest wydawany przez Dark horse Comics Hellboy (1994-2005). Któż nie zna czerwonego demona stojącego po stronie dobra i walczącego z przeróżnymi plugastwami? Jednym z głównych przeciwników tytułowego bohatera jest mag pragnący z uporem maniaka przywołać pradawne bóstwa, niesamowicie podobne do tych wymyślonych przez H.P. Lovecrafta.

Dotarliśmy do końca tego obszernego przeglądu. Niestety nie mogłem się rozpisać na temat poszczególnych tytułów, ponieważ zabrakłoby na to miejsca. Obiecuję jednak, że prędzej czy później omówię bardziej szczegółowo poszczególne pozycje, przynajmniej te, które są tego warte. Jak widzicie Samotnik z Providence był inspiracją dla wielu komiksowych twórców. Część z nich adaptowała opowiadania i powieści Mistrza, natomiast pozostali wykorzystywali tylko kilka pomysłów. Nie zmienia to faktu, że spis komiksowych tytułów jest imponujący i ogromny, zapewne nie wszystkie wymieniłem (jeżeli przegapiłem coś ważnego, to najmocniej przepraszam). Mam jednak nadzieję, że odpowiednio nakreśliłem rozmiar całego przedsięwzięcia i że przynajmniej kilka osób zechce bliżej poznać niektóre wspomnianie przeze mnie pozycje. Od siebie mogę tylko dodać, że zapraszam wszystkich do szukania starszych egzemplarzy przedstawionych komiksów… Naprawdę warto.

Krystian "Anansi" Citowicki


Artykuł pierwotnie ukazał się na portalu Efantastyka.pl

1 komentarz:

  1. Bardzo ciekawe informacje, z których na pewno skorzystam i postaram się poszperać w starych wydaniach komiksowych :)

    Ja od siebie mogę dodać jeszcze,że w 1981 w Stanach wydali grę fabularną "Call of Cthulhu", w którą miałem kiedyś przyjemność nawet pograć ;)

    Dodaję bloga do obserwowanych i zapraszam również do siebie ;)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń